piątek, 23 sierpnia 2013

Zakupy Yankee Candle

Jakiś czas temu postanowiłam wypróbować słynne świece zapachowe Yankee Candle. Ze wszystkich stron byłam bombardowana informacjami o tych cudach :) Zanim zakupie pełnowymiarową wielką świece, postanowiłam wypróbować woski zwane dalej tartami :) 
Jeśli ktoś jeszcze nie wie świece Yankee Candle występują w kilku rozmiarach, rozpoczynając od wielkich słoi kończąc na małych tea lightach lub właśnie woskach.

Do używania tart potrzebny jest podgrzewacz, ponieważ woski nie mają knotów do zapalania. Kawałek tarty kładziemy na podgrzewaczu, w środku którego pali się świeczka ogrzewając tarte. Dzięki temu wosk topi się i wydziela się przyjemny (lub nie) zapach. Yankee Candle oferuje również akcesoria, w tym kominki. Wybór jest duży i oprócz przedmiotu spełniającego określona funkcje mamy bardzo ładną ozdobę pokoju.

Jeśli chodzi o zapachy to do wyboru mamy mnóstwo zapachów, których ilość przyprawia o zawrót głowy. Możemy wybierać między zapachami kwiatowymi, owocowymi, rześkimi, korzennymi, a nawet słodyczowymi np. christmas cookie. Wybór 9 tart zajął mi dobre kilka godzin wertowania stron internetowych. Jako, że nie bardzo lubię ciężkie korzenne zapachy, w większości zdecydowałam się na rześkie, kwiatowe lub owocowe.

Ostatecznie wybrałam:

clean cotton - zapach świeżo upranej pościeli, rześki, przyjemny.
soft blanket - zapach trudny do opisania, ciepły, troche męczący. 
midnight jasmine  - zapach jaśminu, zdecydowanie kwiatowy.

lemon lavender - bardzo uspokajający zapach, jednocześnie jest wyczuwalna rześka cytryna.
coastal waters - zapach bardzo rześki, w pełni oddaje morską bryzę.
beach walk - również morski zapach, nieco bardziej ciepły niż poprzedni.

a child wish - orzeźwiający zapach, wyczuwalne cytrusowe nuty.
sicilian lemon - zapach świeżych cytryn, nie chemiczny.
sun&sand - bardzo przyjemny, letni zapach.

Wybrałam również kominek Gold&Pearl. Bardzo ładnie się on prezentuje, jest on natomiast bardzo delikatny i po kilkunastu dniach od zakupu zauważyłam pęknięcia. Jako, że mój kominek ma taką fakturę jaką widać, pęknięcia nie rzucają się w oczy. Teraz widzę również, że w sklepie w którym kupowałam jest teraz o wiele większy wybór na akcesoria.

Tarty są wydajne, jedna wystarcza na 4 razy. Ja nie lubię bardzo mocnych zapachów, więc jak na pierwszy raz zaserwowałam sobie pół tarty to potem było bardzo długie wietrzenie mieszkania. Koszt takiego wosku to 6-7 zł, natomiast duży słój może kosztować nawet 90 zł.
Kominki YC to koszt 50-70 zł. W swojej ofercie YC ma również inne akcesoria tj. klosze, podstawki no i oczywiście świeczniki.

Swoje zakupy zrobiłam TU i sklep ten polecam, ale zakupy YC możemy również zrobić na allegro i w sklepach stacjonarnych.

I jak podoba Wam się mój kominek ? :) Jakich macie faworytów wśród zapachów Yankee Candle? A może polecicie coś na długie jesienne wieczory ?








środa, 14 sierpnia 2013

Suche szampony Batiste

Po ponad 2 latach (jak ten czas szybko leci) od ostatniej notki postanowiłam reaktywować bloga. Zdecydowałam przestać pisać bloga, ponieważ przytłaczająca stała się dla mnie ilość kosmetyków, które zgromadziłam, a dodatkowo brak czasu spowodował, że przestałam ogarniać ;) Po przemyśleniach uznałam, że mogę dalej prowadzić bloga nie mając na półce 10 balsamów do ciała i 40 lakierów do paznokci.

Zmieniłam również wygląd bloga. Być może pamiętacie poprzedni fioletowy, ten nieco bardziej minimalistyczny teraz bardziej mi się podoba. Również jakość zdjęć nieco się poprawiła, z powodu utworzenia w pokoju mini-studia :)

Źródło: wizaz.pl


Dobrze, a więc do rzeczy. Dziś na tapecie suche szampony Batiste. Każdy już chyba o nich słyszał, recenzje mają również bardzo dobre.
Miałam już kilka suchych szamponów, ale każdy z nich nie był kompatybilny z moimi włosami, albo nie dało się wytępić białego nalotu na włosach (efekt siwych włosów lub ewentualnie łupieżu) albo nie dawały efektu na oczekiwany czas. Z tymi jest inaczej.

Szampony występują w dwóch pojemnościach 50 ml oraz 200 ml. Mniejsze buteleczki są idealna do torebki. Na pełnowymiarowym opakowaniu obrazkowo pokazane jest jak używać produkty, na małych jest tylko opis. Możemy wybierać wśród różnych rodzajów szamponów. Większość z nich różni się między sobą jedynie zapachami, ale występują również wersje zawierające pigmenty, które wzmacniają kolor włosów oraz zwiększające objętość. O wszystkich rodzajach możemy sobie poczytać TU. 

Ja mam trzy rodzaje; Blush, Tropical oraz Cherry, jeden z nich znajdował się w którymś z pudełek Glossybox. Jeśli chodzi o zapachy to nie są one nachalne, ale najmniej podoba mi się Cherry. Nie jest to typowy świeży zapach owoców, jest w nim jakaś drażniąca nuta, mimo to można go spokojnie używać i nie dostać bólu głowy.
Suchy szapom aplikujemy u nasady włosów, z odległości ok. 30 cm. Następnie wmasujemy preparat we włosy, nie wyczesujemy. Dzięki temu świeżość włosów zostaje przedłużona (według mnie) o ok. 1 dzień. Oczywiście wszystko zależy od naszych włosów.

Szampony Batiste nie zostawiają białych śladów na włosach, chyba że użyjemy go zbyt blisko lub w zbyt dużych ilościach. Po użyciu włosy nie są oklapnięte, szampon nie sypie się i nie jest widoczny na głowie biały proszek

Można wiec rzec, że został odnaleziony ideał wśród suchych szamponów ratujących włosy podczas podróży oraz tam gdzie nie mamy możliwości umyć głowy.
Cena dużego opakowania to ok. 17, a małego to ok. 8 zł.
Gdzie kupić sprawdzamy TUTAJ.
Szampon spełnia obietnice producenta i dostaje ode mnie 10/10.


Czy używała któraś z Was wersji z pigmentem? Co sądzicie?

piątek, 9 września 2011

Synesis - maska miętowa z ziemią leczniczą.

Jednym z produktów które otrzymałam do testów jest maska miętowa firmy Synesis.

Jest to maska która zawiera 10 składników aktywnych m.in. olejek miętowy, zieloną ziemię leczniczą (Grüne Heilerde), olej winogronowy, aloes, korę białej wierzby, olejek z jojoby, mech islandzki, witaminę E oraz babkę lancetowatą i olejek z pestek brzoskwini. Ma za zadanie odżywić, łagodzić, koić i liftingować. Dużo prawda?
Za 50 ml zapłacimy 74 zł w sklepie internetowym Synesis.
Maska jest zamknięta w dość ciężkim słoiczku ale można bez problemu zużyć ją do końca. Ma konsystencje bardzo kremową i nie zasycha całkowicie na twarzy.




INCI : aqua, loess, aloe barbadensis, vitis vinifera seed oil, simmondsia chinensis oil, glycerin, polyglyceryl-3 stearate, alcohol, plantago lanceolata extract, salix alba bark extract, cetraria islandica extract, sodium stearoyl lactylate, stearic acid, lactic acid, tocopherol, prunus armeniaca kernel oil, parfum (limonene, linalool),mentha piperita oil        

Plusy:
+bardzo przyjemny i orzeźwiający zapach. Czuć mięte na twarzy :)
+nie powoduje ściągnięcia skóry
+po regularnym stosowaniu maski skóra jest nawilżona, gładka i wyraźnie odżywiona
+łągodna dla skóry, nie zauważyłam niepokojących czerwoności ani podrażnień
+nie powoduje (u mnie) wysypu pryszczy :)
+wydajna
+produkty Synesis nie są testowane na zwierzętach, nie zawierają konserwantów i syntetycznych dodatków.

Minusy:
-cena, za wysoka.
-nie zauważyłam mniejszej ilości wydzielanego sebum jak u innych testujących ten produkt - można rzecz że wręcz przeciwnie

Moja ocena to 9/10. Maseczka jest bardzo przyjemna, szczególnie na upalne dni. Orzeźwia i chłodzi. Bardzo lubię tego typu kosmetyki i szukałam właśnie takiej maski miętowej. Dodatkowo na + że kosmetyki firmy Synesis jak również i ta maska są produkowane z naturalnych składników. Zainteresowałam się kosmetykami tej firmy i na pewno jeszcze nie jeden raz zagoszczą na blogu.